Przyczółki Europy
Postawa pana Sutryka jest jednak konsekwentna. „Nasza historia” (w innym miejscu dodał – „wspólna”) to dla niego nie historia Polski czy Polaków, ale historia niemieckiego Breslau. Wskazuje to jasno w uzasadnieniu swej szokującej tezy („jedni mieszkańcy Breslau zaatakowali innych”) – a wszelkie wątpliwości rozwiewa wrogość, jaką okazał wobec lokalnej manifestacji 11 listopada, w Breslau nigdy nie będącego dniem świątecznym.
W przekonaniu, że polski Wrocław to wciąż Breslau nie jest bynajmniej w swej formacji osobniony. Nieżyjący już wieloletni prezydent Gdańska Adamowicz i jego następczyni Dulkiewicz dlatego przecież są kreowani przez propagandę opozycji na ofiary „pisowskiego hejtu”, że z ostrą krytyką spotkała się ich polityka historyczna przeciwstawiania polskości Gdańskie tradycji „Freue Stadt Danzig”, gdzie poparcie dla nazizmu było jeszcze większe niż w Niemczech właściwych a lokalne „noce kryształowe” urządzano prześladowanej mniejszości polskiej.
Sens tych zachowań wyjaśnia symboliczny gest nowego, peowskiego marszałka Senatu, który kazał zastąpić część flag biało-czerwonych unijnymi, niebieskimi, i nazwał to „powrotem normalności”. Trudno nie przypomnieć klasyka: „polskość to nienormalność”. Normalność to jakaś „wspólna Europa”, będąca prawdziwą ojczyzną opozycji i przeciwstawiana przez nią „państwu PiS”, czyli po prostu państwu polskiemu. Ochocze przyjmowanie na siebie odpowiedzialności za zbrodnie nazizmu, pracowite rekonstruowanie poczt czy tramwajów z czasów Hitlera, przy jednoczesnym sekowaniu ekshumacji obrońców Westerplatte i przywracania godności temu miejscu, to zaś akty strzeliste neofitów „europejskości”, traktowanej co prawda skrajnie naiwnie, ale gorąco, jako ucieczka ze znienawidzonego, dusznego, a nawet – wątek powtarzany obsesyjnie przez celebrytów antypisu – smrodliwego „polskiego zaścianka”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.